header
sizer

Filoksera - epidemia w świecie wina 26 lipca 2022

Na winnej mapie historii trudno znaleźć bardziej znaczące wydarzenie niż pojawienie się małego owada zwanego Filokserą. Ta mierząca około 1,5 mm mszyca o blado-żółtej barwie i skomplikowanym, mającym niemal 18 stopni cyklu rozwoju, przywędrowała w XIX wieku do Europy na jednym ze statków płynących z Ameryki Północnej i odcisnęła głębokie piętno na winiarstwie Starego Kontynentu (a później całego świata). W wyniku jej pojawienia uprawy winorośli skurczyły się o kilka milionów hektarów (prawie 75%!), a niektóre regiony winiarskie zupełnie przestały istnieć. Co ciekawe do dzisiaj nie udało się zupełnie wyplenić szkodnika i walka z nim ciągle trwa.

 

 

Podróż do Europy

 

Zacznijmy od początku, a mianowicie jak w ogóle owad, którego naturalnym miejscem bytowania jest Ameryka Północna, dostał się do Europy i zaczął siać tam spustoszenie? Przyleciał o własnych siłach? Nie. Pomógł mu w tym człowiek.

 

W latach 80 XIX w. transport przeżywał prawdziwy rozkwit. Transport morski, drogowy czy kolejowy – wszystkie te środki komunikacji wspinały się na szczyty swoich wydajności. W końcu XIX wiek to czas wynalezienia pierwszego samochodu zasilanego silnikiem spalinowym, a także wielki rozwój kolei. W samej Polsce przybywało po 300-400 km linii kolejowych rocznie, a na morzach wodowano co raz to większe i szybsze — dzięki silnikom parowym — statki. Dla przykładu czas podróży statku dzięki postępowi zmniejszył się z 3 miesięcy do 3 tygodni! I to właśnie na statku niczego nieświadomi angielscy botanicy sprowadzili do Europy filokserę. Odkrywszy w Nowym Świecie nowy gatunek winorośli – Vitis riparia, winorośl pachnącą, postanowili sprowadzić ją do Wielkiej Brytanii, aby tam zacząć produkcje nowych, aromatycznych win.

 

Niedługo później na liściach winorośli w brytyjskich winnicach zaczęły pojawiać się galasy, a same krzewy w tajemniczych okolicznościach zaczęły ginąć, a sama mszyca przeniosła się na kontynent i rozpoczęła siać spustoszenie we francuskich winnicach.

 

Filoksera – uderzenie we Francję

 

W 1863 nieopodal Awinionu na południu Francji w małej wiosce Pujaut zaobserwowano, jak na winoroślach usychają liście, a nieco ponad dwa lata później ginąć zaczęły same krzewy. I to nie tylko na lewym brzegu Rodanu, ale w całej Francji, a później w całej Europie.

 

W 1868 zdesperowani winiarze poprosili o pomoc naukowców ze stowarzyszenia rolniczego w Montpellier. Jednym z członków komisji był Jules-Émile Planchon, który mając doświadczenie entomologiczne, szybko zaobserwował na wykopanych z ziemi jeszcze żywych winoroślach żółte plamy, będące w istocie małymi owadami, dziwnie podobnymi do żerującej na liściach dębu amerykańskiego Phylloxera quercus (poznał te owady podczas studiów w Londynie).

 

Pomimo tego odkrycia reszta naukowców była sceptyczna co do wniosku, że za plagą stoją malutkie żółte mszyce. Przyczyniał się do tego skomplikowany cykl życia owada (przez rok powstawało 8 generacji owada), a także fakt, że opuszczał on krzewy, kiedy były jeszcze w całkiem dobrym stanie. Niemniej jednak infekcje grzybicze spowodowane przez bytność filoksery niedługo później doprowadzały do śmierci rośliny.

 

Egzorcyzmy, podlewanie moczem - sposób na filokserę?

 

Wkrótce problem narastał jeszcze bardziej i całe winnice ginęły w zastraszającym tempie. Wyznaczono nawet sporą nagrodę pieniężną za znalezienie lekarstwa na zarazę.

 

Pomysły były różne – od egzorcyzmów, zakopywania ropuch w ziemi, po podlewanie ludzkim moczem. Faktem jest, że nagroda nigdy nie została wypłacona.

 

Trzy sposoby na filokserę

 

Przełom w świadomości na temat tego, co powoduje obumieranie winorośli, przyszedł w 1869, kiedy to podtopiona została winnica francuskiego winiarza Louie Falcona. Zaobserwował on, że jego wcześniej porażone filokserą winorośle odżywają po kilku dniach zalania.

 

Eksperymenty przeprowadzone przez Planchon’a wykazały, że zalanie korzeni pozwala pozbyć się obecności mszyc, a jeśli zabieg przeprowadzi się w miarę wcześnie, to można uratować porażone krzewy. Wkrótce wiele winnic zaczęło przypominać pola ryżowe. Sam sposób, choć skuteczny był wysoce problematyczny (położone wysoko winnice nie było tak łatwo zalać) i kosztowny.

 

Niemniej jednak jasne stało się, że przypuszczenia Planchon’a były dobre i to amerykańska żółta mszyca stoi za całą trawiącą winiarski świat plagą. Dzięki temu oczy badaczy zwróciły się na Amerykę Północną. Szybko zauważono, że tamtejsze odmiany winorośli są odporne na owady i rozpoczęto nowe próby zażegnania kryzysu.

 

Pierwszym logicznym pomysłem było obsadzanie europejskich winnic krzewami z Nowego Świata. Niestety, smak i aromat tych win okazał się o wiele gorszy od tych znanych wszystkim z Vitis Vinifera.

 

Drugim pomysłem było krzyżowanie odmian amerykańskich z europejskimi. Było to połowicznie dobre rozwiązanie, a hybrydy krzewów można spotkać w Stanach Zjednoczonych do dzisiaj.

 

Trzecim i zarazem najtrafniejszym pomysłem, bo szczepienie krzewów. Postanowiono połączyć krzew odmiany amerykańskiej z europejską. Naturalnie część z korzeniami (podkładka) pochodziła z Nowego Świata, a górna część ze Starego Kontynentu. Pomimo początkowego sceptycyzmu co do tej metody, wkrótce zaczęto stosować ją masowo i był to strzał w dziesiątkę. Tej metody używa się po dziś dzień.

 

Spytacie zapewne, czy taki zabieg wpływa na walory smakowe wina. Zdania są podzielone. Nie ma naukowych dowodów (przeprowadzono w tym kierunku sporo badań), że zabieg szczepienia wpływa negatywnie na jakość wina, aczkolwiek jest sporo osób, które tak uważają.

 

Czy jest miejsce do którego nie dotarła filoksera?

 

Jedynym krajem na świecie, który oparł się pladze filoksery, jest Chile. Związane jest to z idealnym położeniem tego kraju, które jest geograficznie niejako odizolowane od reszty świata (więcej na ten temat w artykule o Chile). Poza tym krajem było tylko parę pojedynczych winnic, którym udało się przejść przez ten okres suchą stopą. Dlaczego zostały oszczędzone? Nie do końca wiadomo. Możliwe są tutaj odmienne uwarunkowania terenowe – gleby piaszczyste czy łupkowe tworzyły zaporę dla mszycy.

 

Podsumowanie

 

Plaga filoksery niemal zmiotła przemysł winiarski w Europie i wprowadziła ogromny kryzys, jeśli chodzi o podaż wina. Wiele osób straciło majątek życia, a samo wino obrało zupełnie nowe kierunki i przetarło nowe szlaki,

zaglądając do zupełnie nowych miejsc. Jak to w życiu bywa, coś się kończy, a coś się zaczyna. Na szczęście winiarstwo wyszło ostatecznie z wszystkiego obronną ręką i możemy nadal cieszyć się jego dziełami.